Otóż dziewięć lat temu urodziło się nasze drugie dziecko – Kuba. Mieliśmy już starszą córkę Basię, jednak przez bardzo długi okres nie mogliśmy doczekać się kolejnej pociechy. I oto po 3,5 roku intensywnych starań, prób i leczenia pojawił się w naszej rodzinie chłopczyk dzięki Matce Bożej z Tsambiki.
Zupełnie przypadkiem, na forum internetowym dla niepłodnych par, dowiedziałam się, że na Rodos jest święta ikona Matki Bożej, znana nie tylko na wyspie, ale i w całej Grecji, do której pielgrzymują osoby zmagające się z niepłodnością. Najbliższe wakacje postanowiliśmy z Arkiem spędzić właśnie tam, aby móc odwiedzić to niezwykłe miejsce. I tak też się stało. Okazało się, że nasz hotel znajduje się prawie pod samą górą, na której szczycie znajduje się kapliczka Matki Bożej z Tsambiki. Przy pierwszej nadarzającej się okazji wybraliśmy się na górę – do połowy wjechaliśmy samochodem, drugą połowę pokonaliśmy pieszo (na samą górę prowadzą wysokie schody). Malutka kapliczka w Tsambice położona jest na samym szczycie góry usytuowanej na brzegiem morza – to jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie w życiu widziałam – wokół przepiękne widoki, więc każdy, kto dotrze na górę po wiodących na szczyt schodach, musi być pod wrażeniem tego miejsca. W tamtych latach opiekował się kapliczką grecki mnich, który całe dnie spędzał na górze witając kolejnych turystów.
Kapliczka jest nieduża, zaledwie trzy niewielkie pomieszczenia. W jednym z nich – niewielki ołtarz i wokół obrazy świętych oraz – na kamiennej ścianie - ledwo dostrzegalne malowidło przedstawiające Matkę Bożą. W drugim – stojący na podłodze duży obraz Matki Bożej oraz albumy ze zdjęciami dzieci z całego świata i podziękowaniami za wysłuchane modlitwy. Trzeci mały pokoik zajmował grecki mnich, który w tamtych latach opiekował się kapliczką i całe dnie spędzał na górze witając kolejnych turystów.
My z mężem też modliliśmy się i prosiliśmy z wielkim wzruszeniem.
Po tygodniu naszych wakacji okazało się, że jestem w ciąży... Obydwoje nie mogliśmy w to uwierzyć... Kiedy pobiegliśmy z mężem na Tsambikę dziękować, mnich – widząc moje łzy i wzruszenie – powiedział z niezwykłym spokojem: „Pamiętam Cię, byłaś tu w zeszłym tygodniu w żółtej sukience i bardzo płakałaś. To, że jesteś w ciąży, wcale mnie nie dziwi, bo takich osób jak ty jest tu bardzo wiele. Matka Boża wiedziała, że da Ci to dziecko, chciała tylko, żebyś sama do Niej przyjechała i poprosiła.” I dodał za chwilę: „Ale to chyba będzie nasze pierwsze dziecko z Polski...” Do końca pobytu odwiedziliśmy Tsambikę z Arkiem i Basią kilkakrotnie.
Tuż po powrocie do Polski znalazłam się w szpitalu, lekarze byli sceptyczni co do szans utrzymania ciąży. Ale mi wydawało się niemożliwe, że Bóg nagle zabrał nam dziecko, o które prosiliśmy w Tsambice. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, byłam – a właściwie byliśmy razem z Arkiem - gotowi na wszystkie trudy związane z utrzymaniem ciąży. Przez wiele miesięcy leżałam i pomimo wszelkich trudności zdrowotnych w marcu 2004 roku urodził się zdrowy chłopczyk, czyli nasz Kuba.
Obiecaliśmy z mężem Matce Bożej, że wrócimy na Rodos z Kubusiem, żeby za niego podziękować. Kiedy Kuba miał rok i kilka miesięcy, wróciliśmy na Tsambikę i ponownie kilka razy wybraliśmy się na „naszą” górę, żeby dziękować za naszego syna.
Mijały lata, zaczęliśmy myśleć o kolejnym dziecku. W międzyczasie na Rodos zaczęły pielgrzymować za naszą namową inne pary, które przez wiele lat leczyły się z powodu niepłodności, i rodziły się kolejne dzieci za wstawiennictwem Matki Bożej z Tsambiki. Pojechaliśmy więc z Arkiem na Rodos po raz trzeci, z dwójką dzieci, i prosiliśmy o trzecie. I ponownie po tygodniu pobytu okazało się, że jestem w ciąży, choć problemy zdrowotne, które dotychczas uniemożliwiały mi zajście w ciążę, wcale nie zniknęły.
Tym razem także zaraz po powrocie do domu zaczęły się bardzo duże problemy z utrzymaniem ciąży – szpital, leki, kolejne trudności zdrowotne, coraz większy sceptycyzm lekarzy. Mój lekarz prowadzący nie krył swojego wielkiego zdziwienia, że oto znowu jestem w ciąży, a później – że pomimo tylu przeszkód ciąża się utrzymuje i maleństwo rozwija się prawidłowo... Ale ja wiedziałam swoje, wierzyłam, że tym razem też się uda. Przeleżałam kolejne długie miesiące i w marcu 2007 roku urodził się Jacek...
Mieliśmy więc dwóch synków wymodlonych w Tsambice – w „naszej” Tsambice. Takim oto sposobem pojechaliśmy na Rodos po raz czwarty – tym razem dziękować za Jacusia... A maluszków w Polsce, które rodziły się za przyczyną Matki Bożej, przybywało z każdym rokiem.
Święta ikona została przeniesiona ze względów bezpieczeństwa z kapliczki na górze do tak zwanej „dolnej” Tsambiki – dużego monastyru leżącego u stóp góry. Tam też 8 września każdego roku obchodzone jest wielko święto Matki Bożej z Tsambiki.
Lecz to jeszcze nie koniec naszej historii... W Bożym planie było jeszcze nasze czwarte dziecko.... Kiedy okazało się po raz czwarty, że jestem w ciąży, mój lekarz, który towarzyszył nam przez tyle lat i był świadkiem naszym zmagań i zwycięstw, tym razem z wielkim smutkiem stwierdził już na pierwszej wizycie: „Przepraszam, tym razem się nie uda. Ta ciąża nie ma naprawdę żadnych szans...” Rozumieliśmy z Arkiem powagę sytuacji, mieliśmy już świetne rozeznanie w sprawach medycznych, mogliśmy tylko zawierzyć Matce Bożej tę maleńką istotę... Po raz trzeci przeleżałam długie miesiące (tym razem było to już nie lada wyzwanie dla naszej rodziny – w domu była już trójka dzieci, które wymagały codziennej troski i opieki) i nasza druga córeczka urodziła się zdrowa, w terminie, w święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny – 8 grudnia – i otrzymała imię Maria. A nasz lekarz stwierdził, że nasz przypadek można śmiało analizować na zajęciach ze studentami medycyny na potwierdzenie, że w medycynie nic nie jest pewne i zdarzają się przypadki, które z medycznego punktu widzenia trudno wytłumaczyć....
Piąty raz przyjechaliśmy z Arkiem i dziećmi na Rodos dziękować za Marysię.
Szósty raz byliśmy na Rodos w ubiegłym roku – i ja i Arek uwielbiamy tę wyspę. Z pokoju hotelowego mieliśmy przepiękny widok na „naszą” Tsambikę...Tym razem dziękowałam m.in. za córeczkę małżeństwa z Białegostoku, która jest kolejnym dzieckiem z Tsambiki.
Z wielu niepłodnych par, które były na Rodos dzięki naszym informacjom, do tej pory tylko jedna nie doczekała się dziecka. W ostatnim czasie dowiedziałam się o małżeństwie, które – tak jak my – pojechało na Rodos prosić o dziecko, a później o rodzeństwo dla niego, i ich modlitwy również zostały po raz kolejny wysłuchane.
Mój mąż Arek często opowiadał naszą historię Grekom (właściwie przy każdej nadarzającej się okazji) – zawsze byli pod wrażeniem, że dzięki Tsambice rodzą się dzieci nawet daleko poza Grecją. Spotykaliśmy osoby o imieniu „Tsambika” lub „Tsambikos” – takie imiona nadawane są greckim dzieciom, które urodziły się za wstawiennictwem Matki Bożej.
Mam nadzieję, że jeszcze cała nasza szóstka będzie mogła wrócić w to niezwykłe miejsce...
© 2011 All Rights Reserved • Design by Kristoforos.