5 październik- wspomnienie liturgiczne św. Placyda
litania do św. Placyda zachęcamy do obejrzenia relikwii św. Placyda przed renowacją oraz po renowacji. W wigilię Wigilii Bożego Narodzenia roku Pańskiego 2014 ks.prof Michał Janocha ( obecny biskup pomocniczny archidiecezji warszawskiej) przekazał parafii radosną wiadomość. Poszukiwanie imienia świętego, którego relikwie znajdowały się w naszym kościele dobiegły końca. ksiądz profesor po dokładnym oczyszczeniu fragmentu kości odkrył napis s.Placidi M. Po wnikliwej analizie przezał iż to fragment kości św. Placyda- ucznia św. Benedykta.Kaseta relikwiarzowa zapięczętowana została pieczęcią lakową z herbem kardynała Colonna. w XVIII wieku z rodu Colonna pochodziło dwóch kardynałów. Widziąc jak cenny skarb mamy w parafii ksiądz Proboszcz podjął decyzję o odnowieniu relikwiarza. 15 lutego św. Placyd powrócił do parafii, a za zgodą ks. Proboszcza został umieszczony w pobliskim zgormadzeniu zakonnym Sióstr Misjonarek Miłości gdzie oczekiwał na przygotowanie mu godnego miejsca w Kościele. W czwartek 19 lutego 2015r gdy zegar wybił Anioł Pański ksiądz Wikariusz zawiózł Relikwie do Sióstr, aby tam poczekały do 21 czerwca kiedy to podczas Jublileuszu 550lecia Parafii ks. kardynał Kazimierz Nycz wniósł je uroczyście do zaborowskiej świątyni.
urodzony dla świata 515 roku
urodzony dla nieba 542 roku
patron: żeglarzy sycylijskich Zaledwie Benedykt św., dokonawszy lat próby i nauki w jaskini w Subiaco, zasłynął szeroko z cudów i wysokich zalet, wielu młodzieńców i dojrzałych mężów zapragnęło pójść w jego ślady i uświęcić swe dusze pod jego sterem i zarządem. Najzacniejsze i najznakomitsze rodziny Rzymu i innych miast włoskich powierzały mu swych synów, aby ich nauczył żyć w Bogu i dla Boga.
Jednym z pierwszych, którzy w świętym Benedykcie położyli całe zaufanie, był patrycjusz Anicjusz Tertulus, właściciel doliny, na której Benedykt założył osadę klasztorną. Był on bliskim krewnym Benedykta, może nawet stryjem. W roku 522 oddał mu swego siedmioletniego syna Placyda na wychowanie, aby go utwierdził w zasadach i prawdach religijnych, przy czym darował świętemu zakonodawcy całą okolicę sąsiadującą z klasztorem. W tym samym czasie przywiózł szlachetny Rzymianin Ekwicjusz swego dwunastoletniego syna Maura i prosił Świętego, aby się nim zajął.
Samotność, milczenie, modlitwa i okazałość nabożeństwa podziałały skutecznie na duszę młodziutkiego Placyda, więc z jak największą ochotą i skwapliwością pełnił wszystkie obowiązki i posługi, jakie mu nakazywało posłuszeństwo, każdemu starał się przysłużyć, każdemu okazać serdeczną życzliwość i uprzejmość.
Z przyrostem lat przejmował się Placyd coraz bardziej duchem swego nauczyciela, przewyższał wszystkich łagodnością, pokorą, umiarkowaniem i powagą, trawił noce na rozpamiętywaniu tajemnic św., pościł bardzo surowo, a w czasie czterdziestodniowego postu jadał tylko w niedziele, wtorki i czwartki, i to zaledwie kawałeczek chleba z kilku korzonkami. Benedykt wysoko go cenił, a gdy opuścił Subiaco, aby uniknąć swarów ze zrzędnym i kłótliwym kapłanem Florencjuszem, zabrał z sobą do Monte Cassino Placyda i kilku innych wypróbowanych uczniów. Pilne ręce tych zakonników zamieniły w kilku latach Cassino na słynny przybytek błogosławieństwa Bożego.
Ojciec Placyda, imieniem Tertulus, który lubił przebywać w klasztorze Monte Cassino, a w roku 536 życie w nim zakończył, przekazał klasztorowi czternaście wielkich folwarków na Sycylii na wieczystą własność. Benedykt postanowił założyć tam klasztor i w tym celu wysłał na Sycylię Placyda z kilku towarzyszami. Placyd wypełnił polecenie i wybudował w Messynie klasztor i kościół pod wezwaniem świętego Jana Chrzciciela. Kamień węgielny położono w roku 534, a po czterech latach budynki były już gotowe. Nowa osada zakonna zakwitła wspaniale, pełna ducha modlitwy, zaparcia się siebie i wzajemnej miłości.
Pewnego razu, gdy zakonnicy o północy śpiewali psalmy, afrykańscy rozbójnicy morscy napadli na klasztor, okuli w kajdany opata Placyda i zakonników i zażądali od nich pod groźbą śmierci, aby się wyparli wiary, lecz wszyscy jednomyślnie wybrali śmierć. Jednego niezwłocznie ścięto, innych sieczono aż do krwi i biczowano, a potem powieszono głową na dół, naniecono pod nimi ognia, a w końcu pościnano im głowy. Jeden tylko zakonnik imieniem Gordian zdołał się ocalić ucieczką i pochować później ciała Męczenników, lecz mogiłę ich odnaleziono dopiero w roku 1588. Papież Sykstus V wyznaczył na ich cześć święto i pozwolił im oddawać cześć publiczną, a żeglarze sycylijscy obrali sobie Placyda za patrona.
Nauka moralna Na pytanie, co św. Placydowi zjednało wieniec męczeński i oznakę świętości, jedna jest odpowiedź : posłuszeństwo, już bowiem jako siedmioletni chłopiec dostał się pod troskliwy dozór i mądry kierunek świętego Benedykta i wcześnie nauczył się czynić tylko to, co mu jego duchowny przełożony radził, nakazał i do czego go zachęcał. Posłuszeństwo jest najpewniejszą drogą wiodącą do świątobliwości.
Zważmy przeto:
1) Jak łatwe jest posłuszeństwo. Sternikiem duszy naszej jest mąż pobożny, oświecony łaską Bożą, dokładnie znający święte prawdy wiary, słowem, mąż najzupełniej zasługujący na nasze szacunek i zaufanie. Rozkazy i rady, jakie nam daje, nie są natchnione chwilowym kaprysem lub urojeniem, czuje on odpowiedzialność, która na nim ciąży, wie dobrze, że będzie kiedyś musiał zdać za naszą duszę ciężki rachunek przed Bogiem. Gdyby stanął przed nami sam Pan Jezus, każąc to czynić lub owego się wystrzegać, czyż byśmy Go z rozkoszą nie słuchali? Słuchając zaś rad duchownego przewodnika lub przełożonego, słuchamy samego Chrystusa. Wszakże święty Paweł pisze : "Cokolwiek czynicie, z serca czyńcie, jako Panu, a nie ludziom. Wiedząc, że od Pana weźmiecie odpłatę dziedzictwa" (Kol. 3,23). - Prócz tego wiemy, jakim udręczeniem są niepokojące nas częstokroć skrupuły i wątpliwości, czy w tym lub w owym wypadku postąpiliśmy tak, jak każe religia, czyśmy nie zgrzeszyli, czyśmy nie wykroczyli przeciw Bogu? Któż nam te skrupuły rozwiąże, kto te wątpliwości usunie, jeśli nie duchowny nasz przewodnik i doradca naszego sumienia, którego światłą radą winniśmy się kierować a rozkazów słuchać, wiedząc, że jego rady i rozkazy są zastosowane do woli Bożej. Pewność ta czyni posłuszeństwo łatwym.
2) W posłuszeństwie jest zawarta i zasługa. Choćbyśmy dawali jak najhojniejsze jałmużny, dajemy tylko martwy kruszec i rzeczy doczesne; choćbyśmy z miłości ku Bogu jak najwięcej umartwień nakładali na ciało nasze, zawsze tylko składamy Mu ofiarę ze zmysłowych rozkoszy i przemijających bólów; ale jeśli chętnie i skwapliwie słuchamy rozkazów z miłości ku Bogu, wtedy czynimy Mu ofiarę z woli i ducha naszego, tj. tego, co dla nas i dla Niego jest najcenniejsze. Chrystus Pan i Matka Jego Najświętsza są pierwowzorem posłuszeństwa. Najświętsza Maryja Panna rzekła: "Oto służebnica Pańska, niechaj Mi się stanie według słowa twego" (Łuk. 1,38). Chwała Pana Jezusa i Najświętsze Panny w niebiesiech jest nagrodą ich posłuszeństwa na ziemi, jak tego dowodzi Pismo święte. Tylko to, co jest skutkiem i wypływem posłuszeństwa, może rościć prawo do zasługi ; wszystko inne, co nie pochodzi z tego źródła, jest podejrzane i ma wartość wątpliwą.
MODLITWA Boski Zbawicielu mój, Jezu Chryste, wiesz, jak słabymi i nieudolnymi jesteśmy stworzeniami i jakie pokusy nam grożą. Z nieprzebranego skarbu Twego Boskiego Serca racz nam udzielić daru czystości dziewiczej, jako też daj nam tę łaskę, abyśmy tę czystość cenili nade wszystko i unikali wszystkiego, co ją może pokalać. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.
Św. Grzegorz Wielki w swoim wielkim dziele "Dialogi księga II" wspomina św. Placyda (oto fragmenty):
historia cudownego uratowania św. Placyda przed śmiercią. 14. W tym też czasie zaczęli go odwiedzać możni chrześcijanie z Rzymu. Przywozili mu oni swoich synów, by ich wychował dla Boga wszechmogącego. Wtedy również Eutycjusz i patrycjusz Tertullus ofiarowali mu swoich dobrze zapowiadających się synów: pierwszy - Maura, drugi zaś Placyda. Z nich dwóch, Maur, już dorastający, dzięki swym dobrym obyczajom został wkrótce pomocnikiem swojego Mistrza, Placyd natomiast był jeszcze małym dzieckiem.
1. Z owych klasztorów, które Benedykt zbudował w tym miejscu, trzy znajdowały się wysoko na grzbiecie górskim, tak że braciom było trudno schodzić stale po wodę do jeziora, tym bardziej że biegnąca stromo droga przyprawiała ich o niebezpieczny zawrót głowy. Wreszcie zebrali się bracia z tych trzech klasztorów, przyszli do sługi Bożego Benedykta i powiedzieli: «Trudno jest nam codziennie schodzić po wodę aż do jeziora i dlatego też trzeba przenieść nasze klasztory gdzie indziej».
2. On zaś odprawił ich dodając otuchy z wielką dobrocią. A tejże samej nocy razem z małym chłopczykiem, Placydem (o którym wyżej wspomniałem), wszedł na grzbiet owej góry i długo tam się modlił. Po skończonej modlitwie, by zaznaczyć to miejsce ułożył w nim trzy kamienie, po czym przez nikogo nie zauważony, powrócił do swego klasztoru.
1. Pewnego dnia czcigodny Benedykt był w swojej celi a mały Placyd, mnich świętego męża, poszedł przynieść wody z jeziora. Zanurzył jednak tak nieostrożnie trzymane w ręku naczynie, że wpadło ono do wody, a za nim wpadł i sam chłopiec. Wnet porwała go fala i uniosła od brzegu niemal tak daleko, jak może dolecieć strzała. Ale mąż Boży, choć zamknięty w swojej celi, od razu o tym wiedział i czym prędzej zawołał na Maura: „Bracie Maurze, biegnij! Chłopiec, posłany po wodę, wpadł do jeziora. Fala porwała go już daleko."
2. O cudzie, nie widziany od czasów Apostoła Piotra! Maur poprosił o błogosławieństwo, otrzymał je i na rozkaz swego Ojca popędził jak najśpieszniej. Myśląc, że idzie po ziemi, biegł po wodzie aż do tego miejsca, dokąd fala uniosła chłopca, tam schwytał go za włosy i również szybko powrócił. Gdy tylko znalazł się na ziemi, oprzytomniał, spojrzał za siebie i zobaczył, że biegł po wodzie. Ponieważ zaś nigdy nie ośmieliłby się sądzić, że to stać się może, był bardzo przejęty i pełen podziwu, że właśnie się stało.
3. Poszedł zatem do Ojca i rzecz całą opowiedział. Czcigodny Benedykt starał się przypisać ów cud nie swoim zasługom, lecz jedynie posłuszeństwu ucznia. Maur natomiast utrzymywał, że to rozkaz Ojca dokonał wszystkiego; zdaje sobie bowiem dobrze sprawę, że nie może mieć żadnego udziału w tym cudzie, który uczynił nic o nim nie wiedząc. W tym przyjacielskim sporze obustronnej pokory rozjemcą stał się ocalony chłopiec. „Kiedy wyciągano mnie z jeziora", powiedział, „widziałem nad moją głową płaszcz Opata i byłem pewien, że to właśnie on mnie z wody wyciąga".
Relikwie św. Placida: Kraków, kł karmelitów „Na Piasku”,
kościół św. Mikołaja w Gdyni
Staniątki ( Niepołomice), św. Benedyktynkiv
Czerwińsk, relikwiarz XVIII w. (Pł)
Kraków, dominikanie, relikwiarz XVIII w.
Mokobody, relikwiarz XVIII w. (Si)
Parafia Sławików
Św. Józefa w Chorzowie
Na podstawie ; Jacek i Maria Łempiccy
Święci w Polsce i ich kult
w świetle historii